Parafia św. Kazimierza w Koszalinie

Żyć eucharystycznie

W czasie kazania wspomniałem o bliskim mi bł. Karolu de Foucauld, od którego nauczyłem się tego zwrotu i tej drogi (on biedny był do tego odkrycia bardzo zachęcony (nie chcę wprost napisać zmuszony)). On nie mogąc sprawować Eucharystii (dziś wierni nie mogą w niej uczestniczyć) odkrył, że może Eucharystię praktykować. Jak?

Eucharystia to Najświętsza Ofiara (to porównanie obecne w kazaniu pasyjnym)

Celem Eucharystii jest złożyć Ofiarę, a może lepiej powiedzieć, że włączyć się w Ofiarę Jezusa – tą jedną, jedyną złożoną na Krzyżu, a w czasie każdej Mszy uobecnianą (nawet nie powtarzaną, bo nie da się jej powtórzyć, ale Msza ją uobecnia – pozwala nam w niej uczestniczyć, ale pod osłoną znaków obecnych w liturgii (znaki i kwestie uobecniania to temat na inną, liturgiczną refleksję)). Takie zresztą jest zadanie kapłana (w każdej religii) – składać ofiarę. Ma to robić nie tylko ksiądz, ale wszyscy wierni od momentu chrztu włączeni w kapłański lud, czyli mający składać ofiarę („módlcie się, aby moją i waszą ofiarę przyjął Bóg Ojciec Wszechmogący”). Jezusowa Ofiara dokonała się na krzyżu. Mówimy nawet o tej chwili, że Jezus na krzyżu jest ołtarzem (ołtarz – miejsce składania ofiary), kapłanem (kapłan – ten, który składa ofiarę) i żertwą (to staropolskie słowo – po prostu ofiarą, darem ofiarnym). To dla nas wzór, z którego mamy korzystać – i w czasie przeżywania Eucharystii, ale także teraz, kiedy mamy szansę uczyć się żyć eucharystycznie. Ołtarzem, na którym składana jest ofiara ma być nasze serce, kapłanem – każdy z nas, ofiarą – wszystko: ważna sprawa, trud, cierpienie, radość, wyrzeczenie, post, ostatecznie my sami i całe nasze życie. Nie możesz być na Eucharystii – czyń Eucharystię w swoim sercu, składaj siebie i np. tęsknotę za Eucharystią na ołtarzu serca (oczywiście, że tę tęsknotę można uczynić ofiarą!). Tak podejmujesz życie eucharystyczne (i kiedy już wrócimy do kościoła na „normalną” Mszę świętą, i kiedy choć trochę nauczymy się żyć eucharystycznie, okaże się, że przeżywanie Mszy święte będzie zupełnie inne – głębsze i dojrzalsze).

Eucharystia znaczy dziękczynienie (tak dosłownie brzmi tłumaczenie tego terminu z greki)

Jezus w sprawowanej Eucharystii to Ten, który swoim życiem, także swoją Ofiarą dziękuję za miłość Ojca, którą w Jego osobie my możemy poznać i doświadczyć. On ją wyraża (przede wszystkim składaną z siebie ofiarą (jak to się wszystko przenika… eh, w końcu to tajemnica)). Żyć eucharystycznie z tej perspektywy to umieć Bogu dziękować, dziękować za wszystko – także za trud i krzyż (także ten związany z epidemią i brakiem Eucharystii) i całe swoją życie czynić hymnem dziękczynienia Bogu za Jego miłość do nas. (Dzięki, o Panie, składamy dzięki, o Wszechmogący nasz Królu w niebie).

Eucharystia to łamanie chleba (jedna z pierwszych nazw, używana przez pierwszych chrześcijan

Ta nazwa odnosi się przede wszystkim do głównej i podstawowej czynności składającej się na Eucharystię. Tak uczynił Pan Jezus w czasie ostatniej wieczerzy, tak robią księża powtarzając gest po naszym Zbawicielu.. Jak żyć eucharystycznie w tym kontekście? Pomocą niech mi będą słowa jednej z pieśni (bardzo ją lubię) o tytule Chlebie najcichszy. To, co mi pomaga uchwycić życie eucharystyczne wynikające z nazwy łamanie chleba znajduje się w pierwszej zwrotce: Przemień mnie w siebie, bym jak Ty stał się chlebem: pobłogosław mnie, połam, rozdaj łaknącym braciom. W Eucharystii, a raczej z, czy po Eucharystii jesteśmy posłani – Idźcie (w pokoju Chrystusa). To idźcie to nie to, że już po wszystkim i czas iść do domu. Jest w tym głębsza wiadomość: idźcie z tym co przeżyliście, doświadczyliście do tych wszystkich, którzy są wokół was, dzielcie się tym, niesie pomoc, podejmijcie służbę wobec bliźnich. Żyć eucharystycznie z perspektywy łamania chleba to „dać się zjeść” innym, czyli poświęcić swój czas, swoje możliwości i umiejętności, by podjąć – wzorem Chrystusa – służbę wobec innych, żeby (bardzo lubię tę formę tego słowa) usłużyć (jak wielu to już dzisiaj robi,  mniej lub bardziej świadomie; żeby wspomnieć rzesze wolontariuszy…) To zadanie płynące z Eucharystii. Kto je świadomie podejmuje, ten – jak Jezus – staje się chlebem dla innych, staje się Eucharystią… (coś bym jeszcze napisał o drugiej zwrotce: A ułomki chleba, które zostaną, rozdaj tym, którzy nie wierzą w swój głód, ale widzę, że i tak wyszło sporo, więc tym razem zostawię tę część refleksji).

 

 

Trochę mi się (widzę) w tej refleksji konwencja zmieniła – z komentarza z przesłaniem do bieżących zdarzeń, wyszła katecheza. Ale to chyba nic złego. Mam nadzieję, że przebrnęliście przez całość (wiem – sporo), i że dało to Wam jakiejś nowe światło na eucharystyczne przeżywanie czasu bez Eucharystii. A tego – dobrego eucharystycznie czasu – Wam życzę!

(powtarzając raz jeszcze, że jak się uda z tego podjąć cokolwiek, to moment przeżycia Eucharystii w kościele (po epidemii) będzie już zupełnie inny (nie (tylko) z powodu wypełnienia tęsknoty), bo bardziej świadomie będzie się można włączyć w to, co Najświętsze, razem z Tym, który Najświętszy)